Z Warszawy wyruszyłem ok. 9. W GPS-ie wybrałem punkt docelowy „Łoś” z moich Ulubionych w urządzeniu. Dojechałem około godz. 11 na Carską Drogę i choć powoli jechałem, żadnego łosia nie dojrzałem. Dojechałem do kładki Długa Łuka, gdzie poszukałem szachownicę kostkową (Fritillaria meleagris L.). Była ale mizerniej wyglądała niż w zeszłym roku i trochę dalej od kładki. Może to przesadzenie się nie uda? A może jacyś fascynaci wykopali sobie do ogródka? Nie wiem. Ta była ładna.
Sporo było też knieci błotnej (Caltha palustris) przy kładce.
Wróciłem do samochodu i ruszyłem powoli dalej do punktu „Łoś”. Gdy już byłem blisko dojrzałem przed sobą stojące wzdłuż drogi samochody. Pomyślałem: JEST. Łoś (Alces alces) chodził po olsie, a dokładnie klępa. Może nawet ta sama co w zeszłym roku.
Chodziła sobie, skubała listki, popatrzyła prosto w oczy,
by w końcu wyjść na trawę pomiędzy olsem a drogą.
Pozwalała podejść na odległość 2-3 metrów.
Ona po prostu się pasła.
Gdy stanęła na krawędzi drogi i szykowała się do przejścia, to pozwoliliśmy jej na to.
Tu dalej się chwilę pasła
by w końcu pójść w las
Po dwóch godzinach, byłem wolny ;-) Dwie godziny polowania na dobre ujęcie. Gdy ruszyłem w dalszą drogę, dostrzegłem jeszcze taki widoczek
Nic później ciekawego nie było ale warto było odbić od głównej drogi. Ta choroba nie jest niebezpieczna, ale Biebrza i jej okolice mnie już zainfekowała.
Więcej ujęć tej pozującej dla turystów klępy można obejrzeć tu.
ŁOŚtrożnie ruszyłem w dalszą drogę